Marcin Kiepas


Euro jest dziś najdroższe w relacji do złotego od pół roku. Dolar od początku tygodnia podrożał o prawie 11 groszy. Szwajcarski frank o 9 groszy. Czy ta masowa ucieczka od złotego oznacza koniec dobrej passy polskiej waluty?

Środa jest kolejnym dniem silnej wyprzedaży złotego w relacji do głównych walut. O godzinie 16:30 kurs EUR/PLN testował poziom 4,3180 zł. Tym samym euro nie tylko podrożało o 2,7 grosza od wczoraj oraz przełamało silną strefę oporu na poziomie 4,30 zł, która od ponad miesiąca nie pozwalała na wzrost kursu, ale też wspólna waluta jest obecnie najdroższa marca br. i o prawie 17 groszy droższa niż w majowym dołku.

Jeszcze silniej drożeje w tym tygodniu dolar i szwajcarski franka. Za amerykańską walutę trzeba zapłacić teraz 3,6790 zł, czyli o 11 groszy więcej niż w piątek na zamknięciu i najwięcej od połowy lipca br. Frank w tym tygodniu podrożał natomiast o 9 groszy do poziomu 3,7730 zł obecnie, wykonując wcześniej zwrot z sierpniowego dołka.

Wyprzedaż złotego nie jest przypadkiem lokalnym. Tanieją też inne waluty krajów zaliczanych do rynków wschodzących. Za takim zachowaniem stoją bowiem czynniki globalne. Przede wszystkim umacniający się dolar, którego wspiera oczekiwanie na kontynuację podwyżek stóp procentowych przez Fed, nadzieje związane z reformą podatkową w USA, a także słabnące euro po niedzielnych wyborach parlamentarnych w Niemczech. Mocny dolar tymczasem oznacza odpływ kapitałów z rynków wschodzących i taki proces właśnie obserwujemy.

Złotemu z pewnością też nie pomagają ostatnie gołębie wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej (RPP), podważające zasadność podwyższania stóp procentowych w przyszłym roku, pomimo obserwowanego silnego przyspieszenia gospodarczego w Polsce. Lekko też może ciążyć spór polityczny wokół polskiego sądownictwa, jaki odżył po prezentacji przez prezydenta Andrzeja Dudę projektów ustaw dotyczących SN i KRS. Aczkolwiek w tym miejscu trzeba podkreślić, że oba wymienione czynniki odgrywają zdecydowanie drugoplanową rolę w przecenie złotego.

Obserwowany od poniedziałku skok kursów głównych walut w relacji do złotego, nie tylko zwraca uwagę swą skalą, ale również konsekwencjami. Euro wybiło się powyżej ważnej strefy oporu na 4,30 zł, co otwiera mu drogę do 4,3250 zł, a później może nawet i do 4,40 zł. Szwajcarski frank dynamicznie zawrócił z poziomu sierpniowego dołka. Dolar natomiast, po tym jak w pierwszej połowie miesiąca wyznaczył dołek na 3,5115 zł, teraz przełamał rysowaną od grudnia 2016 roku linię trendu spadkowego na wykresie dziennym USD/PLN.

To wszystko sugeruje, że krajowy rynek walutowy jest po przesileniu, a zapoczątkowane w grudniu spadki wymienionych walut już się zakończyły. Wprawdzie z uwagi na dobrą kondycję rodzimej gospodarki, co prawdopodobnie w październiku zostanie potwierdzone wyższą oceną od agencji S&P, trudno oczekiwać w najbliższych tygodniach równie dynamicznych wzrostów kursów euro, dolara i franka, ale też w najbliższych miesiącach wykluczone są ich spadki poniżej tegorocznych minimów.

Marcin Kiepas

niezależny analityk

Macronext

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Więcej… Zgadzam się i akceptuję