Forex


Idziemy w dół

Bez przesady – moc dolara to mieliśmy na przełomie lat 2016 i 2017, gdy wykres był przy 1,04 i niżej. Teraz mamy stan konsolidacji na znacznie wyższych poziomach – i układ ów utrzymuje się gdzieś od drugiej połowy stycznia.

Ale oczywiście nie o takich terminach mówimy w tytule. Rzecz w tym, że przez kilka dni wykres poruszał się w pasie 1,2330 – 1,2410 (w przybliżeniu). Próbowano (nawet skutecznie) osłabiać dolara i umacniać euro. Ostatecznie jednak dolar wygrał to mocowanie się – i dziś wykres zaczął osuwać się na południe. Cóż, dzieje się to niejako w zgodzie z faktem, że dotychczasowe maksima z kwietnia są poniżej tych z marca, a te – poniżej tych z lutego. Dziś zaliczono 1,2250. Z drugiej strony, poziom ten można też potraktować jako trzeci lokalny dołek, dwa poprzednie to ten z początku kwietnia i ten z przełomu lutego i marca. To z kolei dawałoby trend wzrostowy, a obie linie – "maksimowa" i "minimowa" – układałyby się w trójkąt. Da się tak na to patrzeć, choć doszukiwanie się kształtów, zwłaszcza w konsolidacjach, bywa zwodnicze.

W każdym razie media obiegła dziś informacja, że EBC być może wstrzyma się do czerwca z ogłoszeniem, że operacja QE będzie faktycznie zakończona (teoretycznie ma to nastąpić w finale III kw. 2018). Co więcej, w EBC ponoć nie rozmawia się o ścieżce stóp po QE. Sygnał był więc przeciwny sile euro – i faktycznie euro straciło. Co prawda w USA mieliśmy głos p. Kaskhari, który ostrzegał, że rynek obligacji daje już żółte światło, jeśloi chodzi o możliwą recesję – ale któż by tam słuchał etatowego gołębia, czyż nie? Zresztą, równocześnie pani Brainard mówiła o tym, iż ogólny obraz gospodarki pasuje teraz do modelu stopniowych podwyżek, rynek pracy polepsza swoją kondycję, a inflacja zbliża się do oczekiwań. Pan Wiliams także podkreślił, że ścieżka podwyżek będzie kontynuowana (przy dobrych danych).

Jakie były inne ciekawe informacje tego tygodnia? Mogliśmy m.in. usłyszeć wypowiedzi szefów Banku Anglii (p. Carneya) i Banku Kanady (p. Poloza). Obie zostały uznane za gołębie, w dodatku w obu krajach poniżej prognoz wypadły odczyty nt. sprzedaży detalicznej. Dolar kanadyjski stracił w środę do amerykańskiego, a funt przeceniono do euro, dolara – i złotego. GBP/EUR był 17 kwietnia w szczycie przy 1,16, a teraz jest na 1,14. GBP/USD był na 1,4370, jest przy 1,40.

Nasz złoty

W Polsce zawiodły trochę najnowsze dane makro – te z dnia wczorajszego. Oczekiwano (za marzec) dynamiki produkcji przemysłowej na poziomie +12,6 proc. m/m oraz +2,9 proc. r/r, faktycznie było +11,4 proc. m/m oraz +1,8 proc. r/r. Produkcja budowlano-montażowa też nieco zawiodła: +16,2 proc. r/r przy prognozie +17,5 proc. Wzrosły natomiast wskaźniki ufności konsumenckiej GUS, ale one raczej nie wstrząsają walutami.

Powoli wychodzi na nasze. Wieszczyliśmy, że złoty zacznie oddawać to, co zarobił – choć trzeba przyznać, że nasza wiara w potwierdzenie wieloletniego trendu na USD/PLN podupadła, może się okazać, że rozmyje się on w konsolidacji. Tym niemniej para poszła w górę, o ile 17 kwietnia notowano w dołku 3,3450, o tyle dziś zakreślono wartości ponad 3,40. Można już nawet zacząć prokurować krótkoterminową linię wzrostową. Euro-złoty zaliczył 4,1740-45, teraz jest przy 4,17 – ale to również ruch o parę groszy w górę w relacji do 16 / 17 kwietnia.

Inną historię prezentuje funt, tu bowiem mamy odrębne, brytyjskie czynniki. Przypomnijmy, że 13 kwietnia na GBP/PLN widziano 4,84 w maksimach, a dziś w minimach było niewiele ponad 4,74. Można się tu jednak doszukiwać lokalnego wsparcia – wewnątrz (niejako w połowie) szerokiej konsolidacji 4,65 – 4,86, aktywnej od jesieni.

Tomasz Witczak

FMC Management

\FMCM"

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Więcej… Zgadzam się i akceptuję