Forex


Na rynku dolara, euro i funta

Przypomnijmy tę historię, dobrze już znaną: w początkach roku 2017 eurodolar pozycjonował się na 1,0350 – w każdym razie uchwycono takie minimum. Później uformował się trend wzrostowy i przez siedem miesięcy dolar systematycznie tracił. Działo się tak pomimo tego, że w międzyczasie Fed wykonał dwie podwyżki stóp, zapowiedział wszczęcie procedury ograniczania bilansu i teoretycznie nie wyklucza trzeciej podwyżki na ten rok.

A jednak rynek najbardziej interesował się podwyżkami, gdy cykl dopiero się zaczynał, w każdym razie jeśli przez "zainteresowanie rynku" rozumieć umacnianie dolara. Taką praktykę zresztą można było obserwować także przy niektórych wcześniejszych cyklach zacieśniania. Poza tym działania Fed w tym roku następowały, ale pomiędzy nimi przedstawiciele FOMC hamletyzowali, odwlekali kroki, wyrażali niepewność itd. Stąd też wielu nie dowierza teraz w to, że ścieżka FOMC rzeczywiście będzie ostra, a jednocześnie zaczęto w tym roku wyceniać ograniczenie i zamknięcie QE w Strefie Euro. To jest nawet mocno prawdopodobne, jeśli nie wręcz pewne, bo beztroska kontynuacja procesu skupu obligacji wymagałaby niekonwencjonalnych zmian prawnych – np. EBC nie może teraz skupić więcej niż 33 proc. papierów danego kraju krążących w handlu. Słychać było zresztą już wiele razy rozmaite głosy w EBC, nie tylko Weidmanna z Niemiec, mówiące o tym, że politykę wypada zacieśnić. W takie tony wpisał się np. E. Nowotny pod koniec lipca.

W ostatnich dniach mogliśmy słyszeć m.in. J. Bullarda z Fed, którego zdaniem stopa funduszy federalnych w USA jest teraz odpowiednia, a inflacja niska; czy W. Dudleya, który wychwalał słabego dolara. Oczywiście były też dobre dane z rynku pracy, a także dobry odczyt JOLTS (nowych ofert pracy, wakatów), to przejściowo umocniło dolara, ale już np. napięcie na linii Waszyngton – Korea niekoniecznie było użyteczne (jakkolwiek można powiedzieć, że dolar to tzw. bezpieczne aktywo; pytanie czy można mówić o bezpieczeństwie waluty kraju, który jest wmieszany w problematyczny spór).

Faktem jest, że już parę tygodni temu, jeśli nie wcześniej, wieszczyliśmy wyhamowanie procesu umacniania euro. Naturalnie pewną granicą był rejon 1,16 – 1,17, ale kiedy go przebito, uznaliśmy, iż na pewien czas (tygodnie, może i miesiące) wykres skonsoliduje się w ten sposób, że górna granica dawnej, 2,5-letniej konsolidacji stanie się dolnym ograniczeniem nowego trendu bocznego. Górny obszar ograniczający nie był jasny, teraz można mniemać, że to ok. 1,19, choć to wstępna diagnoza.

Zasadniczo bazowaliśmy na przekonaniu, że para potrzebuje technicznej korekty (trend wzrostowy od pewnego czasu był dość ostry), a poza tym polityka EBC też już jest w jakiejś mierze wyceniona. I rzeczywiście – od początku sierpnia wykres eurodolara waha się z grubsza pomiędzy 1,17 a 1,19. Dziś wieczorem mamy 1,1835, dolar traci. Dane o inflacji CPI za lipiec okazały się słabsze od prognoz. Oczywiście ktoś mógłby rzec, że niska inflacja to mocna waluta, ale na forexie tak to nie wygląda. Niska inflacja sugeruje, że bank centralny nie podniesie stóp procentowych, by nie obniżyć jej jeszcze bardziej. Zatem waluta nie zyskuje. Zyskałaby przy wyższym odczycie, bo rynek uznałby, że bank centralny może sobie pozwolić na ruchy zacieśniające.

Jak widać, na eurodolarze mamy sporo czynników, które rozmaicie ze sobą współreagują, stąd tytuł naszego dzisiejszego raportu. Cóż, być może dlatego właśnie wykres zaczyna się konsolidować. Może być to po prostu krótka uwertura przed dalszym skokiem w górę, ale nie uznajemy tego za najpewniejszy scenariusz.

A co z funtem? Na początku sierpnia walutę GB mocno osłabił Mark Carney, szef Banku Anglii. Jego wystąpienie podczas konferencji po posiedzeniu komitetu MPC uznano za gołębie, podobnie oceniono samo posiedzenie. Tylko dwie osoby głosowały za podwyżką stóp, poza tym obniżono prognozy dynamiki PKB. Carney wspomniał co prawda, że rynek niedostatecznie wycenia przyszłe zacieśnienie, ale nie potraktowano tego poważnie. 3 sierpnia wykres GBP/EUR osunął się z rejonów typu 1,12 do 1,1060-80. Jakiś czas później pojawił się pozytywny akcent dla funta, bo dobrze wypadły dane o produkcji przemysłowej, ale efekt szybko się rozwiał. Teraz mamy 1,10.

Temat PLN

Na GBP/PLN utrzymało się wsparcie zakreślone w lipcu, tj. ok. 4,6850 – 4,69. Znów nieskromnie możemy powiedzieć, że tego się spodziewaliśmy, acz oczywiście pomogły tu pewne czynniki fundamentalne, jak dobre dane z Wielkiej Brytanii czy wzrost napięcia geopolitycznego w związku z Koreą. Złoty na tym ostatnim stracił, jak to zwykle dzieje się z walutami tzw. emerging markets.

Godne uwagi jest to, co się stało na euro-złotym. Tam od późnych dni lipca funkcjonował opór w pobliżu 4,2650 – 4,27, orientacyjnie rzecz ujmując. Za wsparcie mógł uchodzić rejon 4,2350 – 4,2450. Wykres biegł w trendzie bocznym, ale ostatnio, na fali napięcia politycznego na świecie (oraz pewnie i spekulacji wynikającej z ataku na opór, ale spekulacją wszystko można wyjaśnić), przebił górne ograniczenie. Mamy 4,2850, było i więcej. Zakładamy dalsze osłabianie złotego, bo proces ten trwa od połowy maja i można nawet przedstawić w miarę sensowną linię – np. po dołkach z maja i lipca, albo nieco ostrzejszą. W tym drugim ujęciu lipiec byłby miesiącem pozornego przełamania trendu. W każdym razie przypomnijmy, że maksima z początku roku to ponad 4,50. Zatem złoty może mieć jeszcze sporo do oddania. Moglibyśmy też powiedzieć, że w bardzo długoterminowym ujęciu, mierząc od 2010 – 2011 roku, wykres EUR/PLN jest – łagodnie, ale jednak – nachylony w górę, por. dołki miesięczne z 2011 i 2015, na przykład. Co więcej, obecna sytuacja trochę przypomina przełom lat 2015 – 2016, czyli niedawną historię. Z początkiem roku złoty parę miesięcy sporo zyskał, ale potem sporo, a nawet jeszcze więcej – oddał (do euro).

Na USD/PLN widzimy 3,6220. W grudniu 2016 było i 4,27. Od tego czasu trwał trend umacniający PLN. Teoretycznie można nadal weń wierzyć, podejrzewamy jednak, że zejścia do 3,57, obserwowane nie tak dawno, były swego rodzaju finalnym akordem. Aby aprecjacja trwała, eurodolar musiałby znów konsekwentnie przeć w górę. Na razie zdaje się przejawiać pewne ograniczenia (po obu stronach), a my staraliśmy się przedstawić uzasadnienie dla nich i powody, dla których ten stan rzeczy może się utrzymać. Ci, którzy liczą na dużo, dużo tańszy zakup dolara za złotówki, powinni po prostu mieć nadzieję, że bardzo się mylimy. Oraz powinni wysunąć swoje argumenty. I tym mocnym akcentem kończymy raport tygodniowy.

Tomasz Witczak

FMC Management

\FMCM"

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Więcej… Zgadzam się i akceptuję