- piątek, 11, lipiec 2014
W USA w czwartek inwestorzy nie bardzo mieli na czym bazować. Danych makro było niewiele i nie były one bardzo znaczące (o tym niżej), a lawina raportów kwartalnych spółek miała popłynąć w przyszłym tygodniu. Zapowiadała się więc spokojna sesja, ale przed nią indeksy w Europie zanurkowały reagując na kolejne słabe dane makro i informacje z Espirito Santo, a to musiało, przynajmniej na początku sesji, szkodzić również amerykańskim bykom.
Spójrzmy na publikowane w czwartek dane makro. Liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych złożonych w ostaniem tygodniu nikogo nie zaskoczyła. Złożono 304 tys. wniosków (oczekiwano 315 tys.). Średnia 4. tygodniowa też wyraźnie spadła. Dane były bardzo dobre. Dowiedzieliśmy się też (co nie miało żadnego znaczenia), że w maju zapasy w hurtowniach wzrosły o 0,5 proc.
Na Wall Street sesja rozpoczęła się od dużego spadku indeksów, ale potem inwestorzy wzruszyli ramionami – co ich obchodzi w końcu to, że jakiś bank portugalski ma problemy i to, że jakieś kraje europejskie mają problemy z produkcją przemysłową? Na dwie godziny przed końcem sesji indeksy dotykały już prawie poziomu neutralnego, ale potem ostrożność wzięła górę i sesja zakończyła się około półprocentowymi spadkami indeksów. Korekta w USA jest bardzo delikatna, ledwo widoczna.
W czwartek GPW nie reagowała na spadki indeksów na innych giełdach europejskich. WIG20 od początku sesji delikatnie rósł. Jednak spadki indeksów na innych giełdach już po 90 minutach doprowadziły do zabarwieniu indeksów na czerwono.
Po kolejnych 30 minutach, kiedy indeksy w Europie traciły już bardzo mocno, WIG20 też zaczął tracić szybciej. Zatrzymał się pół procent pod poziomem neutralnym. Wyglądało to dużo lepiej niż półtora procent spadku w Niemczech czy we Francji, ale pamiętać trzeba, że nasz rynek od dawna zachowuje się dużo gorzej niż rynki rozwinięte.
Po pobudce w USA, kiedy kontrakty na amerykańskie indeksy zdecydowanie nie chciały zawracać na GPW doszło do wyłamanie z marazmu dołem. Po tym wyłamanie znowu zapanował marazm. Końcówka sesji była bardzo optymistyczna. Wystarczyło, żeby indeksy w USA zmniejszały skalę spadków, żeby u nas WIG20 wrócił praktycznie do poziomu neutralnego. W tym samym czasie w Niemczech czy we Francji indeksy traciły półtora procent.
Optymistyczne we wczorajszej sesji było to, że znacznie zwiększył się obrót. W sytuacji prawie panicznej wyprzedaży w Europie taki wzrost obrotu i wyciągnięcie indeksu do poziomu neutralnego może zapowiadać przynajmniej odbicie, jeśli nie koniec wyprzedaży.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion